czwartek, 31 października 2013

Dzien 4

Ludzie po drodze pytali, dlaczego akurat Maroko. Nie wiem. Pewnie dowiem sie dopiero na miejscu, dlaczego znalazlam sie wlasnie tam i dlaczego wlasnie tam powinnam sie byla znalezc. Na razie gdziekolwiek sie nie rusze, towarzyszy mi przeswiadczenie, ze jestem we wlasciwym miejscu na wlasciwym czasie, ze wlasnie TU i TERAZ jest tym, czym powinno byc.
Chyba wlasnie tak chcialabym czuc cale zycie, gdziekolwiek bede.

Wczoraj bylysmy w Orleanie, pokazalam Thalii moj Orlean:) Miejsce, w ktorym mieszkalam, a do ktorego zawitalysmy wczoraj tylko na jedna noc, przejazdem. Waskie uliczki, kamienne domy, pastelowa wstega Loary i to oszalamiajace cieple swiatlo. I duzo zieleni, i piekna katedra. Taki moj Orlean.

Thalia opisze w swojej notce domy, w ktorych mieszkalysmy, wiec zeby sie nie powtarzac, powiem tylko, ze jest niesamowicie i czuje sie jak w bajce. Poludnie francji jest piekne, ze swoja srodziemnomorska roslinnoscia i malowniczymi miasteczkami.
Ludzie zapraszaja nas do siebie do domow i ani jednej nocy nie spedzilysmy jeszcze pod chmurka. W ogole dojechalysmy tu tylko siedmioma samochodami:) A dom w ktorym mieszkamy tutaj, w Avignon, jest jak z jakiegos z filmu Almodovara, caly artstycznie zagracony, totalnie eklektyczny, zapelniony przedmiotami, ktore maja wlasna dusze i zycie, przywiezione z podrozy badz zrobione wlasnorecznie przez mieszkancow. W dodatku gratka dla Thalii: mowia po angielsku; co w przypadku Francuzow graniczy z cudem :P

Zostajemy tu do jutra.

~Matylda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz