czwartek, 31 października 2013

życie bez namiotu, czyli traktat o noclegach

Wydawać by się mogło,  że bezdomne i beznamiotne noclegi kuszą kieszonkowcow, złodziei i gwalcicieli, innymi słowy,   wszystkich obcych czyhających na nasze cnotliwe dusze.  Nic bardziej mylnego.  decyzja o zostawieniu namiotu w domu było bodaj najlepszą decyzją,  jaką podjęliśmy przed wyjazdem.
Pierwzza noc, fakt, była mroźna l drźałyśmy z zimna niemieckiego. tymczasem znalazł się transport pachnący drogimi perfumami i wolne miejsca w tyłu auta na kimanie.
Pokrzepione gorącą czekoladą powoli przygotowalysmy sie do kolejnego dnia i niepewnej nocy. Traf i szczęście jednak chciało,  że trafilysmy do  Orleanu, gdzie Kat miała kilku przyjaciół.  Jeden z nich zaoferował frajcuski nocleg,  którym okazała się pokaźnych rozmiarów spichlerz zrimejkowany na  piekny i inspirujacy dom. mnóstwo małych pokojów zajmowały dwa piętra.  Ja wydaje się,  że kominek na każdym piętrze to norma u Francuzów w zimniejszej części kraju.  Poludnie natomiast ma zupełnie inną estetykę  mieszkań,  przynajmniej w naszym odczuciu ;). Starsza wy pan zaproponował wczoraj nocleg u jego rodziny, opowiadając o sobie ździebko. Jasza ekscytacja wzrastała,  ponieważ  w miarę upływu kilometrów, ponieważ Pierre był podroznikiem, którego konikiem było robienie rzeczy z innych przedmiotów,  np. Lampa z nóg manekina, czy wieszak z zabawek. Takoże było.   Nie widziałam nigdy bardziej szalonego domu, eklektyzm, pachwork stylów kulturowych z dominacja marokanskiej egzotyki.  Wciąż go zwiedzamy, tak samo, jak i Awinion.
~Thalia

PS. Trafilysmy tam na Halloween. Jak widac, wczulysmy sie w klimat ;]

1 komentarz:

  1. jak tam? żyjesz Szmato? zero njusow? nie zabili Cie u tych arabow za...rozpuste?

    OdpowiedzUsuń