poniedziałek, 4 listopada 2013

nie moge spac, bo sie smieje

Przedwczoraj byla pierwsza noc, ktora spedzilysmy na dworze. Dotychczas mialysmy tak niesmowite szczescie, ze codziennie ktos nas zapraszal do siebie! Naprawde, to bylo az ZA PROSTE ;P
Przedwczoraj w koncu wypadlo nam spac pod chmurka. W pieknym miejscu, blisko morza, pod palmami. Zasypialysmy wsluchane w spiew swierszczy.
A w srodku nocy zjawily sie Dobre Anioly i przyniosly nam jedzenie. Polozyly przed nami chipsy, quesadille, jogurty - i zniknely w ciemnosci. To bylo tak absurdalne, ze az zaczelam sie smiac. No bo serio, wszystko idzie tak prosto. Kazdej nocy ktos bral nas do siebie, a jedynej, ktora spedzilysmy pod gwiazdami, ludzie sami przyniesli nam jedzenie xD
Tak bardzo mnie to rozbawilo, ze nie moglam zasnac.

Wczoraj natomiast dowiedzialysmy sie w koncu o co chodzilo tym wszyskim ludziom, ktorzy nas ostrzegali przed stopowaniem w Hiszpani:P Tu naprawde idzie to mega ciezko. Dojechanie z Barcy do Madrytu trwalo 13 godzin, w dodatku Pani ze stacji nie omieszkala nas poinformowac, ze w tym kraju autostop jest nielegalny, i ze jak szybko sie nie zmyjemy to zawola policje. Coz, co kraj, to obyczaj.

W ogole ciekawy konstat: wszystko zaczelo sie zjebywac wtedy, kiedy zaczelysmy podazac za planem. Wczesniej wszystko bylo przypadkowe i piekne. Wczoraj, pierwszy dzien w ktorym mialysmy jakis PLAN - i juz zaczely sie pietrzyc przeszkody. Potwierdza sie zasada, ze autostop nie lubi planowania. Nie lubi deadline´ów i wyznaczonych tras. Najlepiej poddac sie po prostu biegowi wydarzen i patrzec. Pozbyc sie potrzeb i planow i cieszyc sie tym, co jest.

ºMatylda

sobota, 2 listopada 2013

why I am here?


Każdego ranka po imprezie człek zadaje sobie zajebiście egzystencjalne pytanie typu: kim jestem..., dlaczego tu jestem... dzis budząc się w jakimś mieszkaniu i widząc świt miasta z wysokiej kamienicy,  ladujacy samolot i wysokie budynki zdałam sobie podobne pytanie. i zrobiłam zdjęcie,  bo widok był zatrważający.  Ciepło słońca jeszcze letniego grzalo w łydki i świadomość wczorajszych wydarzeń wróciła.
 Przed granicą hiszpańską byłyśmy przygotowane do spędzenia sympatycznej nocy na stacji,  było bowiem już niebywale ciepło.   Zdarzyło się jednak,  że dojechałyśmy na miejsce. Barcelona, wielka i pakmiasta, na razie nie oferowała nam noclegu.  Do czasu. Wierzylysmy nie bez powodu, że karma o nas zadba.  Zawsze daje nam jedzenie,  nocleg, przygody, nie lekalysmy się więc o to, że spędzimy noc na zewnątrz,  a jeśli jednak, vto co ztego?
Pytając młodych ludzi siedzących przy piwie o drogę na squat, zaproponowali noc u nich w mieszkaniu nieopodal. Bar, w którym siedzieli  był świeżo otwarty i właściciel dbał o każdego przynosząc mu porcję czegoś smacznego typu makaron z mięsem.  Kiedy nieopatrznie  dowiedział się,  że jestem wege, zrobił  i dla mnie co nieco...  tanie piwa i dobry nastrój towarzyszył nam tej nocy aż do snu.

Kolejny dzień w Barcelonie spędziłyśmy na snuciu się po  pięknym,  ale konsumpcyjnym mieście. Wiele inspiracji udało jam się obudzić,  przeprowadzić kilka twórczych rozmów,  chłonąc niepowtarzalny klimat,  który zdawał się być poza całym tym tłumem  japońskich wycieczek,  niezależnie i  pogardliwie spoglądając szalenczymi  oczami morskich kamienic
Gaudiego.  Potem rytualna kąpiel  morzu, park kuglarski, i daremne szukanie zaawansowanych noclegodawców.
Noc opis ostatniej nocy barcelonskiej należy do Matyldy l polecam, bo  "tak mało czasu zostało,  żeby opowiedzieć co się wczoraj działo"*

* http://m.youtube.com/watch?v=0H4UjYkQ1X8
~thalia

czwartek, 31 października 2013

życie bez namiotu, czyli traktat o noclegach

Wydawać by się mogło,  że bezdomne i beznamiotne noclegi kuszą kieszonkowcow, złodziei i gwalcicieli, innymi słowy,   wszystkich obcych czyhających na nasze cnotliwe dusze.  Nic bardziej mylnego.  decyzja o zostawieniu namiotu w domu było bodaj najlepszą decyzją,  jaką podjęliśmy przed wyjazdem.
Pierwzza noc, fakt, była mroźna l drźałyśmy z zimna niemieckiego. tymczasem znalazł się transport pachnący drogimi perfumami i wolne miejsca w tyłu auta na kimanie.
Pokrzepione gorącą czekoladą powoli przygotowalysmy sie do kolejnego dnia i niepewnej nocy. Traf i szczęście jednak chciało,  że trafilysmy do  Orleanu, gdzie Kat miała kilku przyjaciół.  Jeden z nich zaoferował frajcuski nocleg,  którym okazała się pokaźnych rozmiarów spichlerz zrimejkowany na  piekny i inspirujacy dom. mnóstwo małych pokojów zajmowały dwa piętra.  Ja wydaje się,  że kominek na każdym piętrze to norma u Francuzów w zimniejszej części kraju.  Poludnie natomiast ma zupełnie inną estetykę  mieszkań,  przynajmniej w naszym odczuciu ;). Starsza wy pan zaproponował wczoraj nocleg u jego rodziny, opowiadając o sobie ździebko. Jasza ekscytacja wzrastała,  ponieważ  w miarę upływu kilometrów, ponieważ Pierre był podroznikiem, którego konikiem było robienie rzeczy z innych przedmiotów,  np. Lampa z nóg manekina, czy wieszak z zabawek. Takoże było.   Nie widziałam nigdy bardziej szalonego domu, eklektyzm, pachwork stylów kulturowych z dominacja marokanskiej egzotyki.  Wciąż go zwiedzamy, tak samo, jak i Awinion.
~Thalia

PS. Trafilysmy tam na Halloween. Jak widac, wczulysmy sie w klimat ;]

Dzien 4

Ludzie po drodze pytali, dlaczego akurat Maroko. Nie wiem. Pewnie dowiem sie dopiero na miejscu, dlaczego znalazlam sie wlasnie tam i dlaczego wlasnie tam powinnam sie byla znalezc. Na razie gdziekolwiek sie nie rusze, towarzyszy mi przeswiadczenie, ze jestem we wlasciwym miejscu na wlasciwym czasie, ze wlasnie TU i TERAZ jest tym, czym powinno byc.
Chyba wlasnie tak chcialabym czuc cale zycie, gdziekolwiek bede.

Wczoraj bylysmy w Orleanie, pokazalam Thalii moj Orlean:) Miejsce, w ktorym mieszkalam, a do ktorego zawitalysmy wczoraj tylko na jedna noc, przejazdem. Waskie uliczki, kamienne domy, pastelowa wstega Loary i to oszalamiajace cieple swiatlo. I duzo zieleni, i piekna katedra. Taki moj Orlean.

Thalia opisze w swojej notce domy, w ktorych mieszkalysmy, wiec zeby sie nie powtarzac, powiem tylko, ze jest niesamowicie i czuje sie jak w bajce. Poludnie francji jest piekne, ze swoja srodziemnomorska roslinnoscia i malowniczymi miasteczkami.
Ludzie zapraszaja nas do siebie do domow i ani jednej nocy nie spedzilysmy jeszcze pod chmurka. W ogole dojechalysmy tu tylko siedmioma samochodami:) A dom w ktorym mieszkamy tutaj, w Avignon, jest jak z jakiegos z filmu Almodovara, caly artstycznie zagracony, totalnie eklektyczny, zapelniony przedmiotami, ktore maja wlasna dusze i zycie, przywiezione z podrozy badz zrobione wlasnorecznie przez mieszkancow. W dodatku gratka dla Thalii: mowia po angielsku; co w przypadku Francuzow graniczy z cudem :P

Zostajemy tu do jutra.

~Matylda

środa, 30 października 2013

Kiedy tylko zaczęły smoka zajadac kanapsien z kapustą i zboczkem, nagle wyłonił się ni stąd ni zewsząd napieseł ciekawy! NO PICK-NICK.boze.jaki.zal.

Thalia

Dobre zlego poczatki

Kochana mamo, jednak pojdchalysmy bez plecaków w myśl minimalizmu, spij smacznie po nocach. Reklamówki po ogorkach bez ogórków doskonale nadają się jako poduszki, kiedy spimy w krzakach, brakuje jednak trochę cieplych rzeczy bo wczoraj w niemcach padał snieg. Jestesmy w Dziewiczym Orleanie, po przebyciu jedynie 1000 km w jedną noc i pół dnia. Kuglarzymy zara z Francuzami hardo a potem już mamy noclegos. Zdjęcie by Owca Photography jeszcze w polsze. Cdn...

Thalia

środa, 23 października 2013

Hej ho, pierwszy post

No siema.
Moja podróż zaczyna się pojutrze, więc chyba czas najwyższy zacząć coś pisać.

Cel : Maroko.

Były plany, żeby zrobić to w sposób zorganizowany. Zebrać ekipę. Może nawet kupić samochód i zrzucać się na paliwo. Wyznaczyć sobie trasę. Czy cośtam. Planów było dużo, ale jak to zwykle plany - wzięły w łeb. Dlatego postanowiłyśmy po naszemu, bez kombinowania, bez zastanawiania się, bez przewidywania.
Co przyniesie los.

Chciałam tu na początek wrzucić jakieś zdjęcie, na którym jesteśmy razem, ja (Matylda) i Thalia. Ale okazało się, że takiego zdjęcia nie mamy:)
Wrzucam za to nasze głupie mordki, cobyście wiedzieli z kim macie do czynienia.


~Matylda